Polskie akcenty podczas akcji ratunkowej w tureckim Izmirze.

Wstrząs o sile 7,2 w skali Richtera nawiedził w niedzielę 23 października wschodni rejon Turcji. Zginęło 109 osób.  Spod gruzów kilkunastu domów wydobyto 103 osoby, które odniosły rany, ale którym udało się przeżyć. Akcja ratunkowa dobiegła już końca. W działania ratunkowe zaangażowanych było łącznie 4 tys. ratowników i około dwudziestki psów tropiących.
Akcja ratunkowa była prowadzona w bardzo trudnych warunkach, bo od chwili trzęsienia odnotowano łącznie 400 wstrząsów wtórnych, z czego 30 to drgania o magnitudzie 4,0 w skali Richtera.

Czteroletnią dziewczynkę wyciągnęli ratownicy ponad 90 godzin po trzęsieniu ziemi spod gruzów budynku w Izmirze. Dziecko zostało przetransportowane do szpitala. Jak pokazały tureckie telewizje, czterolatka o imieniu Ayda była przytomna. Jej wyciągnięciu spod gruzów towarzyszyły wiwaty ratowników. Ayda i jej matka Fidan były poszukiwane pod gruzami budynku od czterech dni. Los matki nie jest znany.

Dzień wcześniej spod pozostałości zawalonego budynku w Izmirze ratownicy zdołali wyciągnąć trzyletnią Elif. Spędziła ona pod gruzami 65 godzin. Po uwolnieniu została natychmiast przewieziona do szpitala, gdzie jeszcze w sobotę trafiły jej dwie siostry, brat i matka. Jedno z dzieci zmarło na skutek odniesionych obrażeń.
„Elif chwyciła mnie za rękę, kiedy po nią sięgnąłem” - powiedział BBC Celik, strażak ze Stambułu. Celik początkowo myślał, że dziewczynka nie żyje, ale kiedy sięgnął do jej twarzy, złapała go za palec. „To był wspaniały prezent dla nas wszystkich” - powiedział.
Matka Elif, Seher Dereli Perincek, została podobno wyciągnięta z gruzów w sobotę wraz z trójką rodzeństwa dziewczynki. Bliźniacy Ezel i Elzem, lat 10, przeżyli razem z Seherem, chociaż według Anadolu, siedmioletni syn rodziny Umut zmarł z powodu odniesionych obrażeń.
Zdjęcie strażaka z trzymającą go kurczowo za kciuk malutką, wycieńczoną Elif obiegło cały świat. Powstał nawet mural przedstawiający ten wzruszający moment.
Choć w akcji ratunkowej nie uczestniczyli polscy strażacy na zdjęciach połyskują żółtymi pasami  polskie hełmy, produkowane w Kaliskich Zakładach Przemysłu Terenowego. Nosiła je strażacka drużyna, która na pomoc do Izmiru przybyła ze Stambułu. Polska ma zatem swój drobny udział w tej trudnej, ale pełnej zaskakująco szczęśliwych akcentów akcji.

Imię Elif zostało nadane parkowi w Bartin, mieście w północnej Turcji, a turecki biznesmen powiedział, że w przyszłości pokryje wszystkie jej wydatki na edukację.
„Wiadomość o dwójce dzieci dała nam wszystkim nadzieję, także tym z nas, których bliscy nie przeżyli” - powiedział Seval Eroglu, którego szwagier Fatih Agar zmarł pod gruzami.
 
Ponad 1770 ratowników i tysiące wolontariuszy z Izmiru i całej Turcji ruszyło z pomocą - rozstawiając namioty lub dostarczając żywność i ubrania. „Otrzymaliśmy pomoc od 81 miast w Turcji, a także 340 miast na całym świecie” - powiedział burmistrz Izmiru Tunc Soyer na swojej codziennej konferencji prasowej 3 listopada.
 
Jednak pomimo pozytywnych historii nadzieja na odnalezienie żywych osób słabła, choć setki ratowników z całej Turcji nieustannie przeszukiwały gruzy. Liczba ofiar sięgnęła 109, powiedział Soyer,  burmistrz miasta Izmir. Większość zgonów miała miejsce w Bayrakli, centralnej dzielnicy nazywanej „Manhattanem Izmiru” ze względu na wysokie, luksusowe budynki i eleganckie centra handlowe. Krajobraz miejski dzielnicy to mieszanka siedmiopiętrowych i ośmiopiętrowych budynków z lat 90. - na przykład zawalone budynki mieszkalne Rizabey i Doganlar - i nowsze „wieże mieszkalne”, zbudowane przez grupy budowlane blisko rządu centralnego , gdy liberalne miasto portowe stało się popularne wśród bogatych mieszkańców Stambułu, pracowników umysłowych i przedsiębiorców.

Wschodnia część Turcji, zwłaszcza Wyżyna Armeńska, gdzie 23 października miało miejsce silne trzęsienie ziemi, to bardzo aktywny sejsmicznie region. Stykają się tam aż cztery płyty tektoniczne: euroazjatycka, afrykańska, arabska i irańska. Tarcie między nimi, związane z ich przemieszczaniem się, wywołuje wstrząsy.
Teoria Rossa Steina
Według ekspertów, teraz zagrożone są inne państwa. Nawet te oddalone od Turcji o 1000 km. Mirosław Rutkowski z Polskiego Instytutu Geologicznego wyjaśniał skąd bierze się taki pogląd.
- Nie ma żadnej reguły, która pozwoliłaby przewidzieć kolejne trzęsienie - podkreślił naukowiec. Jednak w swojej wypowiedzi dotyczącej kolejnych zagrożeń, powołał się na teorię amerykańskiego geofizyka Rossa Steina, która wskazuje, że trzęsienia ziemi następują po sobie, jak domino.
- Ruchy płyt tektonicznych w rejonie wschodniej Turcji i sąsiadujących z nią krajów, mogą odczuć przede wszystkim obywatele Iranu. Zagrożone są jednak również Armenia i Gruzja oraz cały pas ziemi, który ciągnie się od podnóża Himalajów, poprzez Iran, góry Zagros, Anatolię i teoretycznie kończy się na  Morzu Egejskim - powiedział Rutkowski.
"Specyficzne domino"
Trzęsienia ziemi we wspomnianym rejonie  "kontaktują się ze sobą". Wstrząs w jednym miejscu ma przenosić energię do terenu znacznie od niego oddalonego, nigdy do sąsiedniego rejonu.
- To jest specyficzne domino, w którym kostki nie przewracają się jedna za drugą, ale pierwsza powoduje ruch kostki znajdującej się o 1000 km dalej. Nie możemy przewidzieć, czy nastąpi tak i w tym przypadku - powiedział Rutkowski.