Kobiety w straży - co mężczyźni na to?
Strażak.. Nie waże czy z PSP czy z OSP - z tą osobą kojarzy się jedynie mężczyzna. Kiedy w straży mowa o kobiecie - zdania są bardzo podzielone. Jedni nie mają z tym problemu, jeśli kobieta chce - niech próbuje swoich sił. Inni zaś uważają (i tych osób niestety jest większa część), że kobieta nawet nie powinna przekraczać progu remizy. Niby dlaczego? Bo nie ćwiczymy mięśni na siłowni? Bo uważacie nas za płeć słabszą? Bo nasze miejsce jest, jak to się mówi... przy garach? Bo mamy pomalowane paznokcie? Bo rodzimy dzieci? No właśnie! Przecież my rodzimy dzieci! 9 miesięcy nosimy pod sercem maleńką miłość, która niestety ale okropnie daje sie we znaki przez ten cały czas! Przez wszystkie lata małżeństwa znosimy Wasze jąkania, zbieramy brudne skarpetki pozostawiane wszędzie, pierzemy, gotujemy, sprzątamy.. I tylko tak jesteśmy widziane w oczach mężczyzn - jako kury domowe. Oczywiście nie wrzucam od razu wszystkich do jednego worka! Znajdzie się nieliczna grupa mężczyzn, która zaprzeczy i powie: "chcesz, działaj", ale potem doda "w końcu jest równouprawnienie nie?".
No ale teraz tak serio. Ja nie mam do nikogo teraz pretensji, ani nikogo nie chcę urazić, ale zastanawia mnie fakt, dlaczego kobiety w strazy mają tak pod górkę. A dlaczego tak uważam? Otóż wytłumaczę Wam to na swoim przykładzie:
Jestem w straży od 2 lat. Może i niewiele, ale od tego czasu zrobiłam już sporo zamieszania wokół swojej osoby. Jestem pierwszą w mojej jednostce OSP kobietą, która zdecydowała się wstąpić do straży nie dla tego, aby pełnić tam funkcję reprezentatywną, ale żeby również tak jak moi kochani Panowie - wyjeżdzać na akcje i nieść pomoc innym. Zdania na temat przyjęcia mnie od początku były podzielone. Większość uważała, że po co mnie brać, skoro sobie nie poradzę, a jak już mam być w straży, to tylko do pełnienia funkcji reprezentatywnej. Miło, nie? No ale dzięki Prezesowi i paru innym osobom, które nie przekreśliły mojej osoby od samego początku, zostałam przyjęta. Przez pierwszy rok zdążyłam już utworzyć nową stronę jednostki, fanpage na fb, który prowadzę i zalatwić pare innych spraw.. Ktoś sobie może pomysleć "no i co z tego?" albo "specjalnie to piszę, żeby się pochwalić", ale ja zrobiłam tylko to, na co inni nie mieli czasu. I cieszę się, bo o jednostce zaczęło znów być głośno. Super, ale co dalej? Przecież ja chcę jeździć na akcje. A żeby jeździć potrzebuję badania, ubezpieczenie, no i szkolenie.. Jedni: NIE !!! Szkoda pieniędzy, można wysłać "kogoś innego" (czytaj męzczyżnę).. Szkoda, że nikogo nowego, oprócz mnie i mojego kolegi nie było :D Ale ostatecznie po wysłuchaniu, że wywala sie na mnie kasę, a sobie mogę nie poradzić i kasa pójdzie w błoto, dostałam skierowanie na badania i na kurs. Wiecie, że kurs zdałam a kolega, w którym pokładali nadzieję, zwyczjanie sobie to olał? No to już wiecie, że kasa w błoto poszła, ale nie w przypadku mojej osoby :D
Myślałam, że pokazałam już, że dam sobie radę.. I tu się zaczęły schody..
Jedni zdanie zmienili i są dumni ze mnie, że daję sobie radę, ale pozostali też tacy, co nadal uważają, że kobieta w straży to wstyd. Wiecie jak żałośnie wygląda, kiedy osoba, która była najbardziej przeciwna przyjęciu mnie do straży, teraz chwali się wszystkim dookoła jaką mają odważną dziołchę u siebie? :)
Nie poprzestałam na samym szkoleniu. Utworzyłam Młodzieżową Drużynę Pożarniczą, dzięki czemu jest szansa na młode pokolenie Druhów - Ochotników. I tu w tym miejscu się pochwalę - w MDP mam 3 nowe dziewczyny :P No ale niestety na każdym kroku słyszę jakieś "ALE"... Ciągle ta grupka "najlepszych" uważa, że wszystko zrobili by lepiej: że zachęciliby więcej młodzieży do MDP, że lepiej napisaliby artykuł na stronie. Uważają, że Im się bardziej nowe buty należą, bo po co mnie na akcje wysyłać... Że nie powinnam jechać, bo Oni w 5 lepiej sobie dadzą radę niż ze mną, a ja będę tylko stać i się patrzeć.. Wiecie jakie to jest przygnębiające, kiedy znowu słyszy się jakiś problem, który wynika tylko z tego, że ja, kobieta, jestem w straży? Chociaż z drugiej strony - mówią, że krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje :P
A teraz niech pomyślą i odpowiedzą sobie na pytania wszyscy, którzy uważają, że kobiet w straży być nie powinno: zauważyliście przy akcji jak patrzą na Was przypadkowi gapie, kiedy odtrącacie kobietę przy akcji, rzucając do niej tekstem, typu "odsuń się, ja to zrobię lepiej"? Zwróciliście uwagę co mówią, kiedy widzą, jak wyrywacie im sprzęt z rąk, albo nie dopuszczacie do jakiegokolwiek działania i Ona stoi sobie tak z boku?
Wątpie, żebyście zwracali na to uwagę, bo przecież przyjechaliście działać, a nie się rozglądać.. A działacie zawsze jako pracownik publiczny.. I zawsze znajdzie się ktoś, kto takie zachowanie wychwyci. Ale nie oberwie się Wam osobiście... Opinia calej jednostki leci w dół, bo ludzie zapamiętają nazwę straży, jaka będzie na miejscu, a nie osobę, która się zachowywała nieopowiednio.
No i co?
Odpowie mi ktoś, dlaczego mężczyźni uważają, że my - kobiety - nie mamy jaj?
Czy to z zazdrości, że potrafimy coś zrobić równie dobrze, lub nawet lepiej niż Wy?
Moim zdaniem każdy, bez względu na płeć, otrzymuje to, na co sobie zapracował. Ale to, że ktoś jest lepszy, to nie jest powód, żeby Mu rzucać kłody pod nogi.
Panowie, dajcie szansę kobietom! Ja nie mówię, że każdna będzie miała w sobie tyle siły fizycznej i psychicznej, że sobie poradzi. Nie mówię, że każda da radę wejść do budynku z aparatem powietrznym na plecach, żeby ugasić ogień, czy wyciągnąć osobę poszkodowaną. Nie mówię też, że każda zniesie widok, jaki zastaje się przyjeżdząjąc na miejsce wypadku. Ale wierzcie mi, że każda kobieta sobie poradzi, kiedy ją wesprzecie, kiedy dacie jej szansę. Często może nie dźwignie sama hydrauliki, ale przecież łatwiej dźwiga się we dwójkę nie? Z resztą - zawsze działa się w rocie. I nie ważne czy będzie to dwóch mężczyzn, czy mężczyzna z kobietą - dobra rota, to zgrana rota, a dobra jednostka, to taka, gdzie każdy jest równy z każdym i sobie pomaga. :)
Pozdrawiam! :)