Pustostany same proszą się o ogień!

zdj. KMP Białystok

W sobotę (30 maja) nad ranem w Białymstoku przy ul. Grunwaldzkiej spalił się opuszczony dom - jeden z ostatnich takich budynków na zachowanej fragmentami  urokliwej ulicy. Budynek był zarejestrowanym zabytkiem szlaku architektury modernistycznej. Zbudowany w 1905 r. w duchu wczesnego modernizmu z wykorzystaniem tradycyjnej drewnianej konstrukcji zrębowej.
Na miejsce wysłano sześć zastępów straży pożarnej jednak w momencie przybycia ratowników pożar objął już cały budynek.
To przykład jeden z wielu tysięcy rocznie pożarów opuszczonych budynków i posesji. Pustostany – czasem zwykłe rudery szpecące miasta, często w ich centralnych dzielnicach, czasem prawdziwe pałace, na których odrestaurowanie zabrakło pomysłu, pieniędzy lub możliwości ustalenia faktycznych właścicieli. Budynki padają ofiarami podpalaczy, nieostrożnych „dzikich” lokatorów, zakrapianych spotkań miejskiego półświatka czy samozapłonu zagraconej, zasypanej odpadami posesji.
Czasem akcja gaśnicza kończy się tragicznym odkryciem – zwęglone zwłoki znaleziono w tym roku m.in. w  ugaszonym pustostanie w Słubicach, w Śremie czy w Bogatyni.
Zdarza się, że budynek opuszczony przez ludzi znajduje nowych mieszkańców. Majowy pożar pustostanu w Lublinie przy Al. Racławickich wybuchł tuż przed wizytą ornitologa, który miał sprawdzić, czy w pustostanie gniazdują ptaki. Potwierdzenie ich obecności komplikowałoby jego rozbiórkę pod budowę drogi. Ktoś zatem postanowił „dopomóc” korzystnej dla siebie ekspertyzie i najprawdopodobniej podpalił strych budynku. Budynek od lat stał pusty i miał wybite okna, więc mógł stanowić siedlisko nie tylko gołębi, ale też ściśle chronionej sierpówki. Istnieje także duże prawdopodobieństwo, że mogłyby się tam znajdować również gniazda ptaków innych gatunków oraz nietoperze. Na miejscu stwierdzono, że zaczadziło się kilkadziesiąt gołębi – mówi ornitolog. Pisklęta nie miały nawet jak uciekać.
Choć czasem szpetne i nienadające się do odrestaurowania czy remontu pustostany powinny być sukcesywnie likwidowane tak, aby nie stanowić pożarowego zagrożenia w mieszkalnych dzielnicach naszych miast.