Zachodnie wybrzeże USA w ogniu.

Według przedstawicieli władz USA już ponad 30 osób zginęło w wyniku katastrofalnych pożarów, które przetaczają się przez stany Zachodniego Wybrzeża. Pożary szaleją w Oregonie, Kalifornii i Waszyngtonie od trzech tygodni, paląc miliony akrów ziemi i niszcząc tysiące domów.
W Kalifornii ogień przedziera się przez dzikie tereny, a także miasta, miasteczka i obszary wiejskie, zmuszając tysiące mieszkańców do ucieczki w czasie fali upałów i pandemii koronawirusa. Powleka niebo ciemną łuną, rozsnuwa ciemny i trujący dym w rejonie Zatoki i rozsypuje popiół w całym regionie.

Wywołane rzadką burzą z piorunami i podsycone gorącą, wietrzną pogodą pożary szybko rozprzestrzeniły się na Sierra Nevada, południową Kalifornię i regiony na północ, wschód i południe od San Francisco. Załogi straży pożarnej zostały rozrzucone po całym terenie objętym klęską, a gubernator Gavin Newsom zaapelował do całego kraju o pomoc w wysyłaniu personelu i sprzętu.

Kandydat demokratów na prezydenta, Joe Biden, ostrzegł w sobotę, że „zmiany klimatyczne stanowią bezpośrednie, egzystencjalne zagrożenie dla naszego stylu życia” i oskarżył prezydenta Donalda Trumpa, sceptycznie wypowiadającego się  w sprawie kryzysu klimatycznego, o zaprzeczanie „tej rzeczywistości”. Prezydent Trump, który ma w poniedziałek odwiedzić Kalifornię, aby zapoznać się z najnowszą sytuacją, obwinia o pożary złą gospodarkę leśną.
W samej Kalifornii około 14 000 strażaków walczy z 28 pożarami.W środę silne wiatry przywiały dym i popiół z niektórych pożarów w północne części stanu. To, z czym mierzą się mieszkańcy wybrzeża, pokazują zdjęcia z dwóch ostatnich dni z Kalifornii, zwłaszcza z San Francisco. Wyglądają jak kadry z apokaliptycznego filmu. Mieszkańcy San Francisco i innych okolicznych miast zobaczyli o poranku za oknami apokaliptyczną scenę – świat zanurzony w pomarańczowej poświacie. „To wygląda jak koniec świata” – relacjonują mieszkańcy. Pomarańczowy półmrok utrzymuje się tam przez cały dzień.
­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­______________________________________________________________________
W całych Stanach Zjednoczonych w tym roku pożary strawiły ponad 3,4 miliona akrów, czyli obszar wielkości niemal całego stanu Connecticut.
Upały i rekordowa "megasusza" na zachodnim wybrzeżu USA sprzyjają pożarom. Naukowcy już dwa lata temu przewidywali, że do końca stulecia globalne ocieplenie spowoduje w samych tylko Stanach Zjednoczonych straty warte setki miliardów dolarów
"Wyższe temperatury powodują wysychanie roślinności i wtedy wystarczy tylko iskra" – tłumaczy Park Williams, bioklimatolog z Uniwersytetu Columbia. Ocieplenie planety, powodowane przez działalność człowieka, zwiększa zjawisko suszy na zachodzie USA. Badacz przewiduje, że w ciągu najbliższych dekad zjawiska, które już obserwujemy, będą jeszcze silniejsze niż teraz. To, co dzieje się teraz na amerykańskim zachodnim wybrzeżu, zyskało już nowe określenie: megasusza.
"Będzie znacznie gorzej. Dla klimatologa w 2020 roku taka świadomość jest straszna" – przyznaje Kim Cobb, klimatolog z Georgia Institute of Technology. Trajektoria coraz gorszych katastrof i zmiana klimatu, powodowana przez spalanie węgla, ropy i gazu, jest jasna i wynika z podstaw fizyki.
"Naprawdę mocno wierzę, że za 10 lat, na pewno za 20, a już zdecydowanie za 50 lat, spojrzymy w przeszłość i powiemy: Łał, 2020 był szalonym rokiem, ale tęsknię za nim". Klimatolodzy tłumaczą, że wzrost globalnych temperatur prowadzi do powstawania ekstremalnie mokrych i suchych pór na zachodzie Stanów Zjednoczonych, co powoduje rozkwit traw i zarośli, które wysychają. Wyschnięta roślinność i sprzyjające ekstremalnym zjawiskom warunki pogodowe doprowadzają do tego, że pożary rozprzestrzeniają się błyskawicznie.
W 2018 roku 300 naukowców opublikowało raport, nad którym pracowali ponad dwa lata. Oszacowali w nim finansowe skutki „nicnierobienia” w temacie globalnego ocieplenia. Wyliczyli, że zmiana klimatu będzie miała katastrofalne skutki ekonomiczne. W raporcie stwierdzają że jeśli Stany Zjednoczone zignorują zmianę klimatu i nie podejmą działań, do końca stulecia globalne ocieplenie (a konkretnie jego konsekwencje) spowoduje w tym kraju setki tysięcy zgonów i straty warte setki miliardów dolarów – konkretnie ok. 500 mld dol. każdego roku. Raport powstał na zlecenie rządu USA.
Spalone budynki, zniszczone osiedla, śmierć ludzi i zwierząt, zła jakość powietrza negatywnie wpływająca na zdrowie, wysokie koszty związane z zabezpieczeniem, akcjami ratowniczymi i odbudową społeczności – to rujnuje gospodarkę i finanse.
 
„W ciągu ostatnich 24 godzin Oregon doświadczył bezprecedensowych pożarów, które spowodowały rozległe zniszczenia i katastrofalne skutki dla całego stanu. Spodziewamy się wielu strat, jeśli chodzi o budynki i ludzkie życie. Wiatry nadal podsycają te pożary i wpychają je w nasze miasta" – powiedziała w czwartek gubernator stanu Kate Brown. Zapowiedziała, że ewakuacji będą musiały się poddać kolejne tysiące mieszkańców zagrożonych terenów.
Pożary szaleją też we wschodnim Waszyngtonie. Lokalne władze nazwały je historycznym wydarzeniem. Akcje gaśnicze utrudniał dym i unoszący się w powietrzu piasek, przez co straż nie mogła użyć do gaszenia samolotów i śmigłowców. W poniedziałkowym pożarze spłonęło 80 proc. budynków w miejscowości Malden na wschodzie stanu

Przepowiedziana katastrofa

9 z 10 najcieplejszych lat na świecie miało miejsce od 2005 roku, a ONZ ostrzegła w tym tygodniu, że pięć lat od 2016 do tego roku będzie najprawdopodobniej najgorętszym z dotychczas odnotowanych. Zarówno Oregon, jak i Kalifornia ogrzały się o ponad 1 ° C od 1900 roku.

Utrzymujące się ciepło spowodowało, że sześć z 20 największych pożarów odnotowanych w Kalifornii miało miejsce w tym roku. W Oregonie fala pożarów spowodowała prawie dwukrotne zwiększenie średnich rocznych strat w ciągu ostatniego tygodnia.

W Kalifornii długotrwała susza w ciągu ostatniej dekady zabiła miliony drzew, zamieniając je w potężne paliwo do pożarów. Regiony górskie, które są zwykle chłodniejsze i bardziej wilgotne, wysychają szybciej w lecie, zwiększając potencjalne obciążenie łatwopalnymi obszarami.

Klimatolodzy przewidzieli, że zachodnie stany będą zmagały się z coraz poważniejszymi w skali i skutkach pożarami - ale ich przewidywania sprawdzają się szybciej niż oczekiwano.
Jak zaczęły się pożary?

Nastąpił zbieg ekstremalnych warunków pogodowych. Najpierw nadeszła rekordowa fala upałów w całym stanie. Temperatury w Dolinie Śmierci osiągnęły 130F (54 C), a stan po raz pierwszy od prawie dwóch dekad odnotował występujące przerwy w dostawie prądu, gdy miliony Kalifornijczyków próbujących ochłodzić swoje domy nadwerężyły sieć elektryczną.

Następnie burza tropikalna na Oceanie Spokojnym skierowała wilgoć w kierunku Kalifornii, wywołując rzadką burzę z piorunami, która nawiedziła Kalifornię ponad 10800 razy w ciągu trzech dni, wywołując małe pożary w rejonie Zatoki i północnej Kalifornii. Potem wilgoć opadła i wzmogły się wiatry, podsycając małe płomienie, aż rozpętało się prawdziwe piekło. W sobotę jeden z pożarów w północnej Kalifornii wywołał ogniste tornado - powstał ogromny dymny wir z błyskawicami, co skłoniło National Weather Service do wydania pierwszego w swoim rodzaju ostrzeżenia pogodowego.

Ogniste tornado zgasło, ale wiele pożarów rozsianych po całym stanie nadal się rozprzestrzeniało. „Niektóre z tych pożarów zaczęły się łączyć, karmiąc się nawzajem energią i narastając jeszcze szybciej” - powiedział Scott Stephens, naukowiec zajmujący się pożarami z UC Berkeley. „Obecnie wiele z tych pożarów zmienia zachowania i pali się tak szybko. Przeraża mnie to, ponieważ tak wiele osób jest w niebezpieczeństwie ”.

Czy to normalne?

Wręcz przeciwnie. Burze z piorunami, które zapoczątkowały pożary, były dziwnym zjawiskiem w rejonie zatoki - a wywołane przez nie pożary są szczególnie trudne do zwalczenia. Przynajmniej w najnowszej historii większość pożarów w Kalifornii było wywoływanych przez ludzi.  Pożary były wywołane wadami linii energetycznych, awariami sprzętu, wypadkami samochodowymi i ogniskami. A kiedy pożary są wywoływane przez ludzi, zwykle zdarzają się na obszarach dostępnych dla ludzi - w pobliżu dróg i szlaków komunikacyjnych. Te pożary są łatwiejsze do wykrycia i szybkiego stłumienia, zanim staną się zbyt duże do opanowania.
 
Wspomniana wcześniej burza z piorunami wywołała wiele małych pożarów rozsianych po nierównym terenie - zbyt odległym, aby straż mogła się szybko do nich dostać, ale także niebezpiecznie blisko miejsca zamieszkania Kalifornijczyków. Burze wywołują pożary w Kalifornii każdego roku, ale większość dużych burz ma tendencję do kumulacji wyładowań nad górami - Sierra Nevada, Klamath Mountains, Cascade Range. To, że tym razem pioruny uderzały tak blisko obszarów miejskich, było czymś niezwykłym.
Teren Kalifornii został ekstremalnie wysuszony przez wyjątkowo suchą zimę i gorącą wiosnę, a następnie przez historyczną falę upałów, która bezpośrednio poprzedziła burze z piorunami, zamieniając roślinność w rozpałkę, która pomogła małym pożarom rozrosnąć się do ogromnych rozmiarów. W winnicy w pobliżu Vacaville płomienie bez trudu przecinały i przekraczały linie irygacyjne - które, jak można by się było spodziewać, powinny zatrzymać ich ścieżkę.
Co gorsze - szczyt sezonu pożarów tradycyjnie przypada na jesień, kiedy niestabilne wiatry przybrzeżne rozprzestrzeniają rozżarzone żar w piekła. Ale te pożary rosną tak szybko, że tworzą własne wiatry. „Te pożary powodują takie szalone rzeczy, poruszają się tak szybko, a zbliżanie się do nich jest skrajnie niebezpieczne” – relacjonują włodarze stanów objętych klęską.

Czy widać koniec dramatu?
 
Te pożary będą naprawdę trudne do opanowania, dopóki  fala upałów nie ustanie. A niestety prognoza pogody zapowiada wciąż gorącą i suchą aurę przez następne dwa tygodnie. Bay Area National Weather Service przewiduje również możliwość wystąpienia większej liczby suchych wyładowań atmosferycznych.
Pożary prawdopodobnie będą trwać przez najbliższe dwa lub trzy tygodnie, twierdzą eksperci. Najlepszym scenariuszem jest to, że niektórym większym grupom pożarów zabraknie paliwa, uderzając w zbiorniki wodne lub skrawki ziemi, które już spłonęły w ostatnich pożarach.

Czy faktycznie można winić kryzys klimatyczny?

Oddzielenie pogody od zmian klimatycznych jest odwiecznym problemem. „Konkretny zbiór okoliczności, które składają się na konkretny pożar, jest złożony” - powiedział Chris Field, dyrektor Instytutu Środowiska Stanford Woods. „Nie ma jednak wątpliwości, że ryzyko katastrofalnych pożarów gwałtownie rośnie z powodu zmian klimatycznych”.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy przyzwyczailiśmy się mówić o podstawowych schorzeniach, które powodują, że niektórzy ludzie są bardziej podatni na Covid-19. W przypadku pożarów podstawowym stanem jest zmiana klimatu - subtelnie niszcząca krajobraz Kalifornii i narażająca stan na klęski żywiołowe.

Ukryty potencjał bardziej ekstremalnych, bardziej niszczycielskich pożarów rośnie z roku na rok z każdym cieplejszym rokiem. Częstotliwość jesiennych dni w Kalifornii z ekstremalną, podsycającą pożar pogodą wzrosła ponad dwukrotnie od wczesnych lat 80. Problem nie polega na tym, że pożary się zdarzają, ale w tym, że ich skutki są znacznie bardziej niebezpieczne.
Pożary są naturalne i konieczne w Kalifornii, gdzie krajobraz dostosował się do pożarów i ewoluował wraz z nimi. Ale w ostatnich latach pożary płonęły na większej powierzchni, przez dłuższy czas, niszcząc domy i osiedla - znak, że zmiany klimatyczne zniweczyły naturalną równowagę ekosystemu.

Czy winne jest również złe zarządzanie krajobrazem?

Nie ma wątpliwości, że stulecie niewłaściwego zarządzania krajobrazem w Kalifornii pomogło pożarom stać się trudniejszymi do opanowania i bardziej niszczycielskimi.
Nie zważając na tysiące lat wiedzy ekologicznej rdzennych mieszkańców i ich stare sposoby zarządzania ziemią, rząd Stanów Zjednoczonych przez lata tłumił pożary, które były konieczne do usunięcia rozrośniętej roślinności. Do niedawna unikano, obserwowanej przez setki lat wśród lokalnych plemion w regionie, praktyki wzniecania niewielkich, celowych pożarów w celu odnowienia krajobrazu i zapobieżenia większym, bardziej niszczycielskim pożarom - zwanym „zalecanymi podpaleniami” Przez dziesięciolecia Kalifornijczycy budowali również swoje domy na coraz bardziej dzikich terenach, szczególnie podatnych na pożary i robią to nadal.
Jeśli władze stanu będą chciały skutecznie zapobiec podobnym katastrofom w przyszłości być może należałoby sięgnąć po sprawdzone metody z przeszłości.

Tajemniczy czerwony proszek zrzucany z powietrza.
Jednostki latające zrzucają z odpowiedniej wysokości charakterystyczny,czerwony proszek.  Jest to trudnopalna substancja, której ekipy strażackie używają do kontrolowania i powstrzymywania pożarów.
Samoloty nie rzucają go bezpośrednio na płomienie; strażacy przewidują raczej, gdzie może się rozprzestrzenić ogień, i rozpylają „opóźniacz” przed płomieniami. W rzeczywistości nie gasi on pożarów, ale utrudnia spalanie drzew i liści oraz daje strażakom czas na usunięcie zarośli i roślinności, które mogą spowodować rozprzestrzenianie się ognia.
Istnieje jednak ryzyko środowiskowe związane ze stosowaniem „opóźniacza”. Jest jednym ze składników wielu opóźniaczy jest nawóz, ponieważ przywiera do roślinności, aby „odstraszyć” płomienie. Po rozpyleniu nad obszarem wodnym lub w jego pobliżu może on być toksyczny dla ryb  i powodować toksyczne działanie amoniaku i fosforanów w cieku wodnym.
W ostatnich tygodniach strażacy w Kalifornii mieli do dyspozycji flotę specjalnie wyposażonych statków powietrznych do gaszenia pożarów, które mogą sterować lub ograniczać zasięg pożaru, pomagając załogom strażackim na ziemi.
Na dużych obszarach stosowany jest opóźniacz o nazwie Phos-Chek, który  zawiera fosforan amonu (nawóz). Zawiera również środki chemiczne regulujące sposób opadania zawiesiny, emulgatory, które czynią ją lepką, dzięki czemu przylega do roślin i powierzchni, oraz środek barwiący, dzięki któremu załogi lotnicze mogą śledzić, co i gdzie rozpyliły.
Według firmy produkującej ten środek chemikalia są mieszane z wodą i ogólnie są nieszkodliwe dla ludzi i większości zwierząt. Wiadomo jednak, że środki opóźniające pożar są toksyczne dla ryb, więc stanowe i krajowe agencje straży pożarnej zabraniają upuszczania ich do 1 km od źródeł wody.
Jednak w miarę jak zachodnie pożary coraz częściej przenoszą się z lasów na obszary rozwinięte, strażacy mają mniej miejsca na poruszanie się, aby precyzyjnie wycelować swoje zrzuty.
Kiedy przerobiony samolot odrzutowy 747 ustawia się w kolejce, aby uwolnić prawie 20 000 galonów opóźniacza, nie ma gwarancji precyzji. Często nie ma jednak czasu na zwlekanie z decyzją. Obecnie za wszelką cenę władze stanowe chcą powstrzymać niekontrolowane rozprzestrzenianie się ognia.