Pożar w Czeskiej Szwajcarii - pomogą Polacy!

fot. Twitter@ABartkowiak

Pożar Czeskiej Szwajcarii
Strażacy w dalszym ciągu walczą z pożarem w Parku Narodowym Czeska Szwajcaria. W środę śmigłowce gaśnicze wznowiły pracę zakończoną wieczorem. Strażacy skupiają się na chronieniu domów przed płomieniami. Równocześnie nie wiedzą, w jakim stanie jest obecnie największa atrakcja Czeskiej Szwajcarii - kamienny most, należący do największych w Europie.
To największa na tym terenie katastrofa od lat. Ogień objął około 30 hektarów lasu. Z żywiołem walczy kilkuset strażaków z ok. 30 zespołów straży pożarnej, śmigłowce policyjne, śmigłowce wojskowe, a także dwa samoloty gaśnicze.
Z okolic popularnego miejsca widokowego Pravcicka Brama ewakuowano kilkudziesięciu turystów oraz kilkudziesięciu mieszkańców gminy Mezna. Funkcjonariusze ewakuowali też 60 uczestników obozu harcerskiego.
Ogień przeniósł się też na terytorium Niemiec, skąd początkowo wysłano na pomoc trzy jednostki straży pożarnej. W związku z własnymi problemami Niemcy zmuszeni byli jednak wycofać je do gaszenia ognia w parku Saska Szwajcaria. Teren działania służb jest niezwykle trudny, a silny wiatr błyskawicznie rozprzestrzenia ogień.
We wtorek wieczorem strażacy ewakuowali 100 mieszkańców z miejscowości Wysoka Lipa koło Jetrichowic. – Pożar nie dotarł jeszcze do domów w Wysokiej Lipie i postaramy się temu zapobiec – powiedział rzecznik regionalnej straży pożarnej Milan Rudolf.
Administracja parku podjęła decyzję o zakazie wjazdu turystów na teren całego parku. W związku ze skrajną suszą istnieje ryzyko, że nieostrożni ludzie doprowadzą do kolejnego pożaru – wyjaśnił przedstawiciel parku Jan Schiller.
POMOC Z POLSKI
Na apel o pomoc w gaszeniu trwającego od niedzieli pożaru odpowiedziały Polska, słowacja i Włochy. Do walki z żywiołem skierowano 83 jednostki czeskiej straży pożarnej liczące ok. 400 strażaków ze wszystkich regionów Czech. W akcji biorą udział 4 śmigłowce i dwa samoloty. Tylko połowa strażaków należy do służby zawodowej – pozostali to ochotnicy.
W skład grupy ratowniczej skierowanej do udziału w akcji na terenie Republiki Czeskiej wchodzi załoga policyjnego śmigłowca Black Hawk oraz 3 strażaków PSP.  Policyjni lotnicy i strażacy PSP pomagają czeskim jednostkom ratowniczym gasić pożar lasu w pobliżu miejscowości Hrensko. To pierwsza taka akcja obu służb na terenie Republiki Czeskiej. W działaniach wykorzystują zbiornik na wodę tzw. Bambi Bucket o pojemności 3 ton.
Maszyna z Polski wylądowała po godzinie 18 wieczorem w bazie w Uściu nad Łabą. Tu spodziewane są także śmigłowce ze Słowacji, a także samoloty gaśnicze z Włoch. Czeska telewizja publiczna przed wieczorem pokazała ujęcia polskiego śmigłowca nabierającego wodę do podwieszonego zbiornika. Załoga kilkanaście razy dokonywała zrzutów wody pobieranej z Łaby na płomienie. Śmigłowce jednorazowo zabierają 3 tys. litrów wody, samoloty 6 tys.
 
Kierownictwo akcji gaśniczej wiąże z tym sprzętem duże nadzieje, ponieważ silnie wiejący wiatr rozszerzył obszar pożaru. Według komendanta czeskich strażaków Vladimira Vlczka obejmuje on około 1 tys. hektarów. To największy pożar lasów w historii Republiki Czeskiej. Dotąd najrozleglejszym był pożar na południu Moraw, gdzie w 2012 r. płonęło 165 hektarów.
 
Silny wiatr spowodował, że władze podjęły decyzję o możliwej ewakuacji dalej położonej od najgorzej doświadczonej przez żywioł gminy Mezna, Velkej Lipy. Najpierw zamknięto drogi dojazdowe, później zwrócono się do mieszkańców i turystów z prośbą o przygotowanie się do ewentualnej ewakuacji. Mieszkańcom nakazano wyniesienie na zewnątrz butli z gazem oraz kanistrów z benzyną. Przed godziną 20 nakazano ewakuację kilkudziesięciu osób.
 
Wieczorem pożar gasiło ponad 450 strażaków, 200 zawodowych i 250 strażaków ochotników. Z żywiołem walczą w siedmiu różnych skupiskach ognia. Według komendanta straży pożarnej Vlczka Dodał, że do tej pory podczas gaszenia pożaru lekko ranny został jeden strażak, któremu najprawdopodobniej wpadła iskra w oko. Zgłaszane były jedynie drobne obrażenia jak otarcia, jeden ze strażaków zwichnął kostkę.
 
Władze nieustannie apelują o to, by nie przyjeżdżać w rejon pożaru w ramach tak zwanej turystyki katastrof. Selfie można zrobić w innym miejscu, pozwólcie nam pracować, proszą strażacy.